P1030607

Podróż

Startujemy w Berlinie. Frankfurt mija powoli i nudno. Żadnych przeżyć i wątpliwości czy zdążymy. Lot, 11 godzin mija na wcinaniu jedzenia donoszonego przez cały czas i ogladaniu filmów, które widzieliśmy już setny raz.

Po wylądowaniu pytanie: czy wpuszczą nas do USA? Kolejka do Immigration Officera zajmuje następne dwie godziny (od 16 do 18). Czekała tak na oko zawartośc dwóch lub trzech 747, jakieś 1000 osób. Celnik znudzonymi i zmęczonymi oczami przybija pieczątkę i lecimy dalej. Nie zadawał podchwytliwych pytań.

Najem samochodu to następna godzina. Ania już zasypia na stojąco, ja kręce się po krótkiej alejce wybierajac samochód. Od przybytku boli głowa bo jak wybrać między Jeepem, Dodgem a inny potworem? Okazuje się jednak, że uroczy Hyundai Tuscon (chyba ix35) ma cale 9 mil przebiegu(czyli nowy). Wygrała koreańska myśl techniczna.

Dojazd do hotelu przebiega bez większych niespodzianek. Automatyczna skrzynia biegów powoduje tylko trzy hamowania awaryjne, gdy lewą nogą szukam sprzęgła.

Po dotarciu do hotelu* pozostaje tylko isc spac. Roznica czasu zbiera swoje zniwo.

*hotel czyli wspólne łazienki (to robią jeszcze takie?), skrzypiące drzwi i okna oraz inne atrakcje.

 

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Pola, których wypełnienie jest wymagane, są oznaczone symbolem *

Możesz użyć następujących tagów oraz atrybutów HTML-a: <a href="" title=""> <abbr title=""> <acronym title=""> <b> <blockquote cite=""> <cite> <code> <del datetime=""> <em> <i> <q cite=""> <strike> <strong>

Current ye@r *