Nowy Jork – pierwsze starcie

Do momentu odprawy wszystko szło sprawnie. Nawet oddanie samochodu okazało się pestką. Po prostu dali rachunek i życzyli miłej drogi. Nie chcieli kasy, sami sobie wzieli z karty.

Odprawa to pół godziny stania pod automatem i czekanie aż ktoś się nami zainteresuje. Nie dość, że mieliśmy zła godzinę odlotu na bilecie to jeszcze raz nie wyświetlało Ani jako pasażera, a raz mnie. Tym sposobem czas przeznaczony na kawe i śniadanie na lotnisku skurczył się do nerwowego biegu pod gate i załadowania się na samolot.

Krótki, pieciogodzinny lot odbył się bez zakłóceń. Ladujemy i znowu dwie godziny czekania na bagaż. Wychodzimy a tam autobus na dworzec kolejowy, bo AirTrain nie działa. Jedziemy przez Newark na dworzec: okolica przypomina amerykańskie filmy gangsterskie. Sami cza… Afro-amerykanie i takie dzwine klimaty. Potem ładujemy się na pociąg którem bliżej do PKP niż do Deutsche Bahn.

Na koniec szukamy metra na stacji wielkości stadionu olimpijskiego. Kupienie biletu to też sztuka bo automaty są skutecznie zamaskowane.

Zapowiedzi stacji dyktuje koleś z dwiema kluskami a paszczy. Chaos, meksyk, pełno ludzi wszędzie. Człowiek się przyzwyczai do niemieckiego Ordnunga i potem średnio rozumie wydarzenia dziejące się przed oczami.

Kończymy spacerem po Central Parku, który okazje się nie być Central Parkiem, tylko wybrzeżem rzeki Hudson. Z nerwów straciliśmy poczucie kierunków.

Jutro zwiedzanie. Wszystko kończy się dobrze i szczęśliwie piszemy to z ciepłego hostelu.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Pola, których wypełnienie jest wymagane, są oznaczone symbolem *

Możesz użyć następujących tagów oraz atrybutów HTML-a: <a href="" title=""> <abbr title=""> <acronym title=""> <b> <blockquote cite=""> <cite> <code> <del datetime=""> <em> <i> <q cite=""> <strike> <strong>

Current ye@r *